piątek, 4 grudnia 2020

Podpłomyki z wariacjami

Nie wiem skąd i kiedy J. zapałał chęcią zrobienia podpłomyków. Trzecioklasista w kuchni sprawdził nam się bardzo. Osobiście jestem zwolenniczką naleśników na 3 jajach, podpłomyk wydaje mi się mniej pożywny, ale decyzja zapadła poza mną. W sumie smacznie to wyszło. Może sobie też zrobicie w długi jesienny wieczór?

Do miski dziecko wsypuje mąkę (lepiej pełnoziarnistą) ze szczyptą soli, a jak chcecie to i sody oczyszczonej, ale to niekoniecznie. Następnie nadchodzi dorosły z czajnikiem pełnym gorącej wody i wlewa do miski, a dziecko miesza kopyścią lub czymkolwiek innym, zaś gdy całość stanie się chłodniejsza - ręcznie. Przekłada teraz ciasto na blat stołu lub stolnicę posypaną mąką, trochę wyrabia, ale bez przesady, a następnie wałkuje cienkie placuszki o rozmiarach patelni, którą akurat mamy pod ręką. Im cieńszy placuszek - tym szybciej będzie gotowy. 

Podpłomyki pieką się na suchej patelni do pojawienia się rumianych plamek z obu stron i zesztywnienia. Następnie przekładamy podpłomyka na talerz i podajemy na słono lub na słodko. 

 

Z rzeczy aktualnych udało nam się zmontować kisiel żurawinowy ze świeżych żurawin, chyba już ostatnich w tym sezonie. 

 


Babciny dżem z czarnej porzeczki też był ok. Ponadto przyjęło się u nas zajadanie owoców dzikiej róży na surowo. Przygotowanie jej jest jednak dość pracochłonne, dla wielodzietnych matek stanowi odskocznię od wszystkiego, ale trzeba pamiętać, że w dworkach staropolskich do wydłubywania pesteczek z róży sprowadzano ekstra dodatkowe dziewuchy, robotne i cierpliwe na dokładkę. Po przekrojeniu owocu dzikiej róży wydłubujemy zatem pesteczki ostrym czubkiem noża. Gdy już mamy tak przygotowane owoce trzeba je wszystkie porządnie opłukać w wodzie ze 2-3 razy. W ten sposób pozbywamy się kłujących włosków, które naprawdę solidnie potrafią podrażnić gardło. I już można podjadać. Straty witaminy C spowodowane płukaniem są na pewno mniejsze niż podczas obróbki termicznej żurawin. No i krzak dzikiej róży niedaleko. Już niedługo owoce różane będą jednak na tyle mocno zmrożone, że będzie je można jeść prosto z krzaka, wyciskając miąższ, jak krem z tubki. Jest to przepyszne. Zawsze to robimy na spacerach zimowych.


Ptaki zaokienne nie chcą jeść nasion dzikiej róży wystawionej na parapet. W każdym razie nie teraz. To kolejna z naszych obserwacji ornitologicznych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz