piątek, 12 listopada 2010

Koń i dżdżownica

Przy okazji obchodów Święta Niepodległości byliśmy na Hubertusie.
Nie mamy niestety skali porównawczej ze Służewcem, ale Wrocławski Tor Wyścigów Konnych to miejsce ze wszech miar ciekawe dla przedszkolaka. Można tam np. nakarmić konia marchewką - brawo dla tej Mamy, która przewidująco zabrała ze sobą marchew, a jej grzeczna córka poczęstowała nią Hanię. Dzięki temu i Hania mogła częstować konia...


W oczekiwaniu na zwycięzców tegorocznych zmagań z lisem warto było pooglądać popisy koni i psów, wspaniale wyszkolonych przez ich opiekunów.

Na Partynicach można też przejechać się bryczką, a latem, przy okazji rozmaitych imprez Maluch może też być oprowadzony na koniu, z czego korzystamy za każdym razem.

W drodze powrotnej spotkaliśmy dżdżownicę - rosówkę. Nie każdy przedszkolak weźmie ją do ręki (nasza przedszkolaczka też nie bierze), a jak wiem z praktyki szkolnej - wielu uczniów również się do tego nie kwapi. Dżdżownica wzbudza wręcz sporo negatywnych emocji. Uważam jednak, że warto pokazać dziecku z bliska tego ze wszech miar pożytecznego "robala". Poobserwować, jak się porusza i jak sprawnie wwierca się w ziemię. Bez zaznaczania, że jest to coś brzydkiego czy obrzydliwego. W szkole padają też pytania o zdolność dżdżownicy do regeneracji - "naukowo" nastawieni uczniowie pragnęliby eksponat pokroić na kawałki, aby przekonać się, czy z każdego z nich wyrośnie nowe zwierzę... Brrr... cóż za straszliwy pomysł, a jednak powraca niezmiennie w każdym roczniku, któremu przynoszę dżdżownicę na lekcję. (Gwoli wyjaśnienia: dżdżownica rzeczywiście ma dużą zdolność regeneracji, jest w stanie odtworzyć nawet połowę ciała, ale nie wtedy, gdy jest pokrojona w dzwonka). Warto tu zaznaczyć, że dżdżownica nie ma strun głosowych i nie wytwarza łez, a więc nie może płakać i krzyczeć. Umyślne dręczenie zwierzęcia zasługuje na potępienie, nieważne, czy ma ciało pokryte śluzem, czy futerkiem. Zapewne wędkarze mieliby inny pogląd na tę kwestię. Zakładam jednak, że w ich przypadku nie jest to "umyślne dręczenie", tylko środek do złowienia ryby drapieżnej. No i wybaczam wędkarzom... :)

Rozmawiałyśmy potem z Hanią o tym, czym się różnią koń i dżdżownica. Z tym nie miała problemów. A jakie mają cechy wspólne? Dziecko powiedziało, że oba się ruszają i oba robią kupę. Myślę, że to sporo, jak na czterolatkę.

Ciekawostki z życia dżdżownic znajdziecie też w Przyrodzie na 6.

3 komentarze:

  1. Ha! Cechy wspólne świetne ;-)
    Moje dziecko niedawno zapytało, czy dżdżownica "odrasta" z każdego swojego kawałka. W poszukiwaniu odpowiedzi znalazłam się tutaj. Dzięki :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje dziecko jest bardzo dociekliwe, nie wystarczyła jej informacja z powyższego blogowego wpisu. Muszę zadać pytanie dokładniejsze i będę bardzo wdzięczna, gdyby udzielono mi fachowej odpowiedzi ;-)
    Czy z każdego kawałka dżdżownicy będzie nowa dźdźownica? CO w danym kawałku dźdźownicy jest konieczne, by powstała z niego dżdżownica (np. głowa)?
    Pozdrawiam,
    Buba

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpisałam mailem, ale tu też: wyczytałam, że potrzeba co najmniej pół dżdżownicy i że istotne jest, aby to była połowa przednia. W części głowowej znajdują się ważne dla całego ciała zwoje nerwowe. Ogólnie rzecz biorąc wszystkie segmenty ciała dżdżownicy są do siebie bardzo podobne i we wszystkich są zwoje nerwowe, ale te w przedniej części ciała są większe, a zatem ich znaczenie tez jest większe. Gdy dowiem się więcej - dopiszę.

    OdpowiedzUsuń