Sen nocy letniej - post sprzed trzech tygodni:)
Tkwimy w puszczy.
Właściwie na obrzeżach. Zwalczamy nasze przyzwyczajenia
cywilizacyjne. A jak zwalczamy – poniżej. Może i Wam się to
przyda, Drodzy Czytelnicy, na wypadek puszczańskich wakacji.
W nocy jest ciemno.
I nie jest to ciemność taka, jak w mieście, gdzie zza firanki
przebija łagodne światło ulicznych latarni, a nawet, gdy latarnie
zniszczy chuligan – jest ogólnie jaśniej. Miasto świeci
milionem żarówek i neonów.
Tu jest ciemno choć oko wykol.
Gdy
otwieram oczy nie widzę żadnych zarysów przedmiotów, żadnych
półcieni, no może jedynie przy oknie, ale i to niewiele.
Zwłaszcza, jeśli atmosfera jest deszczowa. Wtedy nawet gwiazdy
niewidoczne. Dzieci nasze prezentują skrajne postawy względem tego
stanu rzeczy: przesypiają ciemność jednym ciurkiem albo przybywają
do mojego łóżka po omacku, bo się boją. "Normalnej" ciemności się
nie obawiają, ale ta puszczańska jest dla nich jakaś groźna. Dostaliśmy od Babci małą latareczkę, jako wsparcie w
najtrudniejszych emocjonalnie chwilach. Ale nastąpiło to dopiero po
kilku nocach oswajania się z ciemnością i okazała się już
niepotrzebna. Przyzwyczailiśmy się. I tak jest lepiej.
Przecież to właśnie taka prawdziwa ciemność jest naturalnym
środowiskiem człowieka. I trzeba ją oswoić i polubić.
Dom jest drewniany.
W nocy trzeszczy, skrzypi i ogólnie rzecz biorąc sprawia wrażenie żywego. Zza okna dobiegają odgłosy zgoła inne niż we Wrocławiu –
cykanie świerszczy, pobzykiwanie miliona owadów, jakieś trzepoty,
szumy wiatru w koronach drzew. Poza tym jest cicho, tak, że człowiek
w tej ciszy słyszy jakby więcej, wyczula się na każdy szmer.
„Mamo, co to za dźwięk?” Ano nie wiem. Tylko, że jakoś się
tą swoja niewiedzą nie przejmuję i chętnie spałabym dalej. A tu Młode przejęte. Przytulamy, gadamy, drapiemy po pleckach. Zasypiamy.
Gdy trafi się burza
z piorunami i błyskawicami to dopiero jest COŚ! Szum deszczu o dach
zagłusza wszystko, nawet telewizję nastawioną bardzo głośno.
Dość szybko po nagłych błyskach słychać naprawdę donośne
grzmoty. I dość często. I na dodatek tkwimy w ciemnościach.
Tłumaczę, że mamy piorunochron (tu cała opowieść o
piorunochronach dla odwrócenia uwagi od walących grzmotów), że
gdyby miało w coś walnąć to na pewno w tę wielką lipę, a nie w
naszą małą drewnianą chatkę, w której wnętrzu jest przecież
tak spokojnie, zacisznie, bezpiecznie, mimo, że gdzieś tam na
zewnątrz szaleje burza. Liczymy sekundy od błyskawicy do grzmotu
(bo światło rozchodzi się przecież szybciej niż dźwięki).
Ogólnie rzecz bojąc jedni śpią, ledwo rejestrując burzę kątem świadomości, inni przybiegają się przytulać ze strachu. Przydałyby
się może codziennie burze – spowszedniałyby, jak ciemność.
O bardzo wczesnym
poranku robi się jasno. Jest po burzy. Kojącą ciszę zakłóca
tylko mucha. Spaliście kiedyś z muchą? Gdy jest ciemno mucha śpi.
Gdy robi się jasno – mucha lata i bzyczy. Ma też głupi zwyczaj
siadania na człowieku i łaskotania co bardziej czułych miejsc:
fragmentu ucha, powieki, policzka…
Sposoby na muchę:
Zasłonić okna szczelnie ciemną tkaniną (koc się sprawdza) i
zrobić jej noc. Mucha myśli, że jest czas na sen i nie lata, choć
na zegarze np. 8.00.
Zakryć się w
całości kołderką i wystawić tylko nos. Zdaje egzamin, gdy jest
chłodniej, gdy śpimy przykryci tylko poszwą. Mucha siada na głowie,
ale okrytej, więc jej nie czujemy.
Podobnie jak mucha
działa komar. Jeszcze gorzej dwa komary i dwie muchy naraz.
Ufff, jak to dobrze, że już poranek. Po burzy. Muchy wyleciały na zewnątrz. Jest
cudownie!
Uśmiałam się z tą muchą, hi, hi, nie wiedziałam, że w ciemności muchy śpią, nie latają :)
OdpowiedzUsuńAch...jak brakuje mi tej ciemności w nocy :)
Burzy już nie, boimy się, ja najbardziej a to lato niestety obfituje w burzach.
Świetne wakacje :)
UsuńJuż wróciliśmy, znowu mamy latarnie za oknem:(
Usuń