sobota, 19 sierpnia 2017

Sen nocy letniej - post sprzed trzech tygodni:)


Tkwimy w puszczy. Właściwie na obrzeżach. Zwalczamy nasze przyzwyczajenia cywilizacyjne. A jak zwalczamy – poniżej. Może i Wam się to przyda, Drodzy Czytelnicy, na wypadek puszczańskich wakacji.

 

W nocy jest ciemno. I nie jest to ciemność taka, jak w mieście, gdzie zza firanki przebija łagodne światło ulicznych latarni, a nawet, gdy latarnie zniszczy chuligan – jest ogólnie jaśniej. Miasto świeci milionem żarówek i neonów. 

 Tu jest ciemno choć oko wykol. 

Gdy otwieram oczy nie widzę żadnych zarysów przedmiotów, żadnych półcieni, no może jedynie przy oknie, ale i to niewiele. Zwłaszcza, jeśli atmosfera jest deszczowa. Wtedy nawet gwiazdy niewidoczne. Dzieci nasze prezentują skrajne postawy względem tego stanu rzeczy: przesypiają ciemność jednym ciurkiem albo przybywają do mojego łóżka po omacku, bo się boją. "Normalnej" ciemności się nie obawiają, ale ta puszczańska jest dla nich jakaś groźna. Dostaliśmy od Babci małą latareczkę, jako wsparcie w najtrudniejszych emocjonalnie chwilach. Ale nastąpiło to dopiero po kilku nocach oswajania się z ciemnością i okazała się już niepotrzebna. Przyzwyczailiśmy się. I tak jest lepiej. Przecież to właśnie taka prawdziwa ciemność jest naturalnym środowiskiem człowieka. I trzeba ją oswoić i polubić.

Dom jest drewniany. W nocy trzeszczy, skrzypi i ogólnie rzecz biorąc sprawia wrażenie żywego. Zza okna dobiegają odgłosy zgoła inne niż we Wrocławiu – cykanie świerszczy, pobzykiwanie miliona owadów, jakieś trzepoty, szumy wiatru w koronach drzew. Poza tym jest cicho, tak, że człowiek w tej ciszy słyszy jakby więcej, wyczula się na każdy szmer. „Mamo, co to za dźwięk?” Ano nie wiem. Tylko, że jakoś się tą swoja niewiedzą nie przejmuję i chętnie spałabym dalej. A tu Młode przejęte. Przytulamy, gadamy, drapiemy po pleckach. Zasypiamy.

 

 Gdy trafi się burza z piorunami i błyskawicami to dopiero jest COŚ! Szum deszczu o dach zagłusza wszystko, nawet telewizję nastawioną bardzo głośno. Dość szybko po nagłych błyskach słychać naprawdę donośne grzmoty. I dość często. I na dodatek tkwimy w ciemnościach. Tłumaczę, że mamy piorunochron (tu cała opowieść o piorunochronach dla odwrócenia uwagi od walących grzmotów), że gdyby miało w coś walnąć to na pewno w tę wielką lipę, a nie w naszą małą drewnianą chatkę, w której wnętrzu jest przecież tak spokojnie, zacisznie, bezpiecznie, mimo, że gdzieś tam na zewnątrz szaleje burza. Liczymy sekundy od błyskawicy do grzmotu (bo światło rozchodzi się przecież szybciej niż dźwięki). Ogólnie rzecz bojąc jedni śpią, ledwo rejestrując burzę kątem świadomości, inni przybiegają się przytulać ze strachu. Przydałyby się może codziennie burze – spowszedniałyby, jak ciemność.


O bardzo wczesnym poranku robi się jasno. Jest po burzy. Kojącą ciszę zakłóca tylko mucha. Spaliście kiedyś z muchą? Gdy jest ciemno mucha śpi. Gdy robi się jasno – mucha lata i bzyczy. Ma też głupi zwyczaj siadania na człowieku i łaskotania co bardziej czułych miejsc: fragmentu ucha, powieki, policzka…

Sposoby na muchę: Zasłonić okna szczelnie ciemną tkaniną (koc się sprawdza) i zrobić jej noc. Mucha myśli, że jest czas na sen i nie lata, choć na zegarze np. 8.00.

Zakryć się w całości kołderką i wystawić tylko nos. Zdaje egzamin, gdy jest chłodniej, gdy śpimy przykryci tylko poszwą. Mucha siada na głowie, ale okrytej, więc jej nie czujemy.

Podobnie jak mucha działa komar. Jeszcze gorzej dwa komary i dwie muchy naraz.

Ufff, jak to dobrze, że już poranek. Po burzy. Muchy wyleciały na zewnątrz. Jest cudownie! 

 

 

3 komentarze:

  1. Uśmiałam się z tą muchą, hi, hi, nie wiedziałam, że w ciemności muchy śpią, nie latają :)
    Ach...jak brakuje mi tej ciemności w nocy :)
    Burzy już nie, boimy się, ja najbardziej a to lato niestety obfituje w burzach.

    OdpowiedzUsuń