poniedziałek, 23 października 2017

Lokator

Mamy "obcego". Jest zielony i niechętnie ujawnia swoje położenie, ale gdzieś w naszym mieszkaniu JEST. Objawi się jako ćma, ale nie znamy dnia ani godziny.

Mieszkańcy domów, zwłaszcza poza miastem, przeżywają zapewne szturm zwierząt różnego rodzaju, które pragną w zaciszu ich domostw spędzić zimę. My w bloku, w mieście, mamy zaledwie próbkę tego. Te nagle objawiające się muchy, biedronki, a nawet osy.

Pewnego ranka zauważyliśmy przykry widok na parapecie:



A pod nim jeszcze przykrzejszy:


Dokładna obserwacja pozwoliła nam zlokalizować powód takiego stanu rzeczy:



Gąsienica jest dokładnie w tym samym odcieniu co liście, więc kamuflaż jest bardzo skuteczny.

Nie jest bezbronną "galaretką". Dotykana palcem zwija się energicznie i z oburzeniem. Dokładnie wie, czego chce - po wyżarciu szczytowych liści na naszej roślinie po prostu - poszła sobie! Następnego dnia o poranku znaleźliśmy ją w przeciwległej okolicy pokoju. Przebyła kawał drogi! Wcale nie chciała wracać na roślinę i znowu ją opuściła w nieznanym tym razem kierunku. A stało się tak dlatego, że Młodzież zbiorowo zaprotestowała przeciwko usunięciu jej na zieloną trawkę pod blokiem. Wszyscy doszli do wniosku, że koniecznie musimy mieć robala w domu.

Lektura mądrych źródeł podpowiedziała, że możemy się spodziewać zamiany w motyla. Albo jeszcze teraz, przed zimą, albo już na wiosnę, gdyż nasz maluch potrafi zimować w różnych stadiach rozwojowych.
Pytanie tylko: gdzie? Możliwe, że dopiero przedświąteczne lub wiosenne porządki ujawnią położenie "gościa".

Mam tylko nadzieję, że roślina wypuści nowe liście... (jest to zdobycz z naszego PSZOK-u, gdzie można było wymienić elektrośmieć na roślinę. Dostaliśmy też wór gleby uzyskanej z kompostowania odpadów z terenów zielonych miasta).

P.S. Dla zainteresowanych - nasz robak nazywa się błyszczka jarzynówka (Autographa gamma Linnaeus, 1758). Dzięki znajomości nazwy można wyczytać o niej sporo.

P.S. Dokładam zdjęcie zrobione 23. listopada, kiedy to w naszym domu pojawił się Gość w nowej odsłonie - imago (tak zwie się dorosła forma owada). Czy to ten sam? Tak czy siak dał się uwiecznić, po czym wysłaliśmy go na emigrację na klatkę schodową (w nocy jeszcze bez przymrozków, ale Młodzi podnieśli protest, że zmarznie zanadto, a tak - może zakamufluje się gdzieś w piwnicy czy załomie okiennym).


Czułek - tylko jeden, ale i tak całość urocza.

6 komentarzy:

  1. No to zwierzyniec Wam się powiększył :)
    Ale fajnie! Roślina z PSZOK-u i wór ziemi kompostowej! No powiem Ci, że jestem pod wrażeniem!
    A gdzie to było? Koło OBIego na Długiej?

    OdpowiedzUsuń
  2. Blisko Długiej - Michalczyka:) Ach - dziękuję za ten komentarz - czyżby powrót do blogosfery? Pozdr. serd!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnie, że go przyjęliście do rodziny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Roślince raczej nic się nie stanie, ma sporo zieleniny do fotosyntezy - może się bardziej rozgałęzi. Błyszczka za to ryzykuje zassanie odkurzaczem :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście - zaczęła odbijać i widać już nowe liście. I z odkurzaczem prawda, ale widocznie ma ona dusze ryzykantki:)

      Usuń