środa, 11 września 2013

Wrześniowe nasiona na podwórku

Nadchodzi czas nasion. Przydają się do wielu ciekawych czynności. Pod blokiem na razie znaleźliśmy takie:

Nasiona brzozy. Z daleka wygladaja jak, za przeproszeniem, czyjeś bobki. Dokładniejsze oględziny pozwalają stwierdzić, że składają się z setki małych nasionek, unoszonych i w ten sposób rozsiewanych przez wiatr. A jaka frajda przy rozwalaniu "bobka" i pomoc brzozie w rozsiewaniu:)



Nasiona sumaka. Przyobleczone w aksamitne "futerko", mile głaszczące policzek, przyjemne w dotyku.



Nasiona klonu, czyli tzw. "noski", bo do nosa się ładnie przytwierdzają (z osłonki wyjąć w tym celu nasionko, a jego wyściółka jest klejąca). Jaworowe nasiona, choć do tych z klonu pospolitego bardzo podobne, na noski się nie nadają. Za to na karmę dla plastikowego konia - owszem. Jedne i drugie latają po spirali (spuścić z góry, np. stając wcześniej na ławce, najlepiej lecą te suche, te zielone są za ciężkie).



I wreszcie coś smacznego! Orzechy włoskie pod naszym blokiem już jadalne. I jakaś wrona się na tym poznała. Łupiny brudzą palce, skorupka twarda, skórka na nasionka gorzka, ale wreszcie zwalczamy "opakowanie", a jego zawartość bardzo smaczna. Mamy nadzieję, że jutro spadną z orzecha nowe orzechy:)


A w żołędziu znalazłam tłustego robala. Podrzuciliśmy go chomikowi (żołędzia z zawartością, bez wydłubywania jej) i czekamy, co będzie i czy chomik potrafi się dostać do robala.

4 komentarze: