piątek, 25 kwietnia 2014

Co by tu jeszcze wyhodować?

Hodowla - obok kolekcjonowania, fotografowania, eksperymentowania i innych ulubionych przez Przyrodników zajęć - może być źródłem wielu inspiracji i radości. Jestem mamą, która po prostu lubi COŚ hodować i jeszcze wciągać w to Młodzież. Poniżej kilka pomysłów na hodowle, które uskutecznialiśmy ostatnio w naszym domu. Może ktoś z Szanownych Czytelników też się zdecyduje?

Rośliny

w hodowli były strączkowe: ciecierzyca, soja, groch. Wyhodowane z nasion przeznaczonych do spożycia. Po prostu chciałam zobaczyć, jak wygląda ciecierzyca, bo nie wiedziałam. Już wiem(y). Listki bardzo ładne. Groch nam się czepiał firanki i chciał się po niej wspinać, soja miała listki z futerkiem - jak to ujął J. Szałwia pachnie oszałamiająco. Wystarczy przesunąć po niej ręką, żadne tam rozcieranie listka w palcach. W kolejce czeka majeranek, soczewica zielona i czerwona, oraz jeszcze nieznana nam z nazwy roślina gruboszowata, której liście pozyskaliśmy z parapetu sąsiedniej klatki schodowej. A ile radochy przy sianiu i sadzeniu! A ile sprzątania!







Kryształy
Hodowaliśmy z boraksu i wyszły bardzo ładne. Rosły u nas 3 dni (choć czytałam u niektórych, że mogą się udać już po upływie jednej doby). Wykonanie: do słoja 0,75 l wlać wrzątku, dosypać 3 czubate łyżki boraksu, zamieszać. Do słoja włożyć kudłaty sznurek zawiązany na ołówku (tak samo, jak przy soli). Najbardziej dorodny kryształ wyrósł nam jednak nie na sznurku, a na dnie słoika.




 W kolejce czeka siarczan magnezu.

Natchnienie do hodowli kryształów w książce on line: 

Elizabeth A. Wood, 1972KRYSZTAŁY – PODRĘCZNIK DLA NAUCZYCIELI 
Napisany dla Komisji Nauczania Krystalografii Międzynarodowej Unii Krystalografii


Grzybek tybetański
Dostaliśmy od Babci. Wygląda podejrzanie, ale zamienia mleko w smaczny kefir i to szybko. W sumie wyczytałam, że są to ziarna kefirowe, czyli bakterie (kilka gatunków, np. Lactobacillus bulgaricus) i drożdże w symbiozie, w nośniku, które sobie same zrobiły z wielocukrów. Wychodzę z założenia, że dla dzieci jest to zdrowsze niż kombucza (grzybek herbaciany) czy inny podpiwek:)
Zrobiliśmy nawet doświadczenie:
Do 2 słoików wlaliśmy mleko, w jednym z nich umieściliśmy "grzybka tybetańskiego". Słój bez grzybka dał nam zsiadłe mleko w 3 doby (średnio udane), a w tym samym czasie grzybkowe mleko utworzyło kefir trzykrotnie i był on nieporównywalnie lepszy w smaku.
Ponadto wyczytałam, że grzybek nie lubi metalu - no to wsadziłam go do wody z łyżeczką, żeby zobaczyć co będzie. Rzeczywiście woda zmętniała i zaczęła cuchnąć, ale doświadczenie było niepełne - zapomniałam o próbie kontrolnej, czyli takim samym słoiku tylko bez metalowej łyżeczki. Może w cieple i bez łyżeczki grzybki zaczęłyby się psuć? Cóż - doświadczenie do powtórzenia.



Zwierzęta
Niestety nasz chomik odszedł. Klatka pusta stoi w piwnicy. Na razie wstrzymujemy się z kolejnym zwierzakiem, ale presja Młodzieży jest spora. Oczywiście chcą mieć konia (super pomysł, zwłaszcza w bloku). Każdemu kto ma ku temu warunki polecam jednak hodowlę zwierzecia/ąt. Uczy obowiązkowości, poczucia odpowiedzialności, rozwija wrażliwość na potrzeby innych, inspiruje do działań budowlanych;) - zbudowaliśmy dla chomika kilka placów zabaw i pułapkę, robiliśmy nawet na nim eksperymenty żywieniowe:) I nie mam tu na myśli tych poranków, gdy Hania zapominała, że zwierzakowi trzeba dać jeść... Zapraszam do postów z etykietą chomik.

12 komentarzy:

  1. Mam ogród i choć na ogół tego nie robie z braku czasu w tym roku specjalnie dla córki wygospodarowałam kawałek grządki na warzywa. Po ostatnim cieplejszym okresie i opadach deszczu powschodził prawie wszystkie (rzodkiewka, roszponka i fasola), czekamy tylko na koper. Aha i będziemy siać marchew w dużych donicach. Polecam, to można robić nawet na balkonie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marchew w donicy? To ciekawe! Nasz balkon jednak już drugiej donicy nie zniesie - za mały. Jeśli jednak macie kawałek ziemi to może szkoda marchewki wtykać w donice? Tak czy siak życzę powodzenia w uprawach i gratuluje tego, co już wzeszło! F.

      Usuń
    2. Można nawet w bańce po wodzie ;) a marchew u nas będzie w donicy bo na naszej ziemi w macierzystej glebie nie urośnie.

      Usuń
    3. A skąd wiecie, że nie urośnie? Już próbowaliście? Dlaczego nie chce u Was rosnąć? Może jej trzeba nawozu, słońca itpd? A w ogóle to wyczytałam w rozmaitej literaturze, ze to jest bardzo mądre posunięcie - dać dziecku grządkę do samodzielnej obróbki. Ach, jak Wam zazdroszczę!

      Usuń
  2. Wiem, że nie urośnie bo już długo tu mieszkami mam trochę praktyki. Kilka lat temu próbowałam nawet założyć warzywniak. Wychowałam się na wsi więc to dla mnie nie nowość, Jednak rodzimy grunt to ziemia bardzo niskiej klasy w dodatku niemal sam piach, niewiele co chce tu rosnąć. Z warzywniaka zrezygnowałam bo wkład pracy nie był rekompensowany sensownymi plonami. Teraz miniważywniaczek traktuję edukacyjnie, Szczególnie, że budzi entuzjazm mojej córki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, no to sadźcie zagajnik z drzew iglastych:)

      Usuń
  3. u nas też piach i pracy rzeczywiście jest sporo - w zeszłym roku próbowaliśmy zadusić perz kartonami i warstwą słomy, ale nie wyszło, w tym roku kawałek po kawałku wydzieramy darń i dzielnie pielę. moim zdaniem warto - na podwyższonych grządkach (tzw kanapkach permakulturowych) marchewka jest pyszna. roboty zawsze jest trochę, żeby zrobić zakupy w warzywniaku też trzeba najpierw wykonać jakąś pracę, otrzymać cyferki na koncie i jazda z siateczką:)

    Frajdo :) no tak, koń w bloku... ale może choć owieczka lub kózka? jak nie na balkonie to może u dziadka? ;) polecam!

    a grzybek zalany samą wodą nie powinien śmierdzieć. jak nie mamy wystarczająco dużo mleka, to zdarza mi się go przetrzymać w wodzie dwa, czasem trzy, dni. i jest ok. woda tylko nieco zmętniała, ale zapach normalny.

    aha. możecie spróbować zrobić twarożek z kefirku.
    nasz wyglądał tak: http://chabry-i-rumianki.blogspot.com/2014/04/ale-czyli-zapominajac-o-wszystkim-co.html
    ale kombinacji smakowych jest mnóstwo. almette itp nie umywa się do domowego!

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam skromne doświadczenia z perzem, ale pamiętam, że rzeczywiście wytrwałe mechaniczne usuwanie daje rezultaty. Nie można tego jednak załatwić w jeden sezon.
      Dziadka kozą nie śmiemy obkładać, wiem skądinąd, że do niej nie dojrzał:)
      Sądzę, że grzybek zalany samą wodą nie byłby cuchnący. My też przechowujemy go w wodzie w lodówce po kilka dni. Sądzę, że to właśnie kontakt z metalem mógł spowodować psucie sie grzybka. Ale mechanizmu tej reakcji nie zgłębiłam.
      Pochwale się, że nasz Tatuś zrobił twarożek z kefiru, a nawet ricottę. Ale to tak tylko eksperymentalnie. Po prostu nam smakuje przede wszystkim ten kefir. Twój twarożek bardzo ładny i pewnie smaczny:)

      Usuń
    2. Nie wyszło bo słoma albo lepiej skoszona trawa powinna być pod kartonem a karton przysypany (obciążony) ziemię a zgaduję, że zrobiłaś na odwrót. Ja tak robię od zawsze jak chcę nową rabatkę założyć. Zamiast kartonów wykorzystuję nawet zwykłe gazety. Podczas wykopywania trafiają się co prawda żywe kłącza perzu, ale daje się to łatwo wyciągnąć. A ziemia jest tak miękka, że można szpadel wbijać bez pomocy nogi.

      Usuń
    3. Przepraszam, że się tu wtrącę, bo oczywiście ja tylko teoretycznie, ale jaki jest mechanizm kasowania perzu przez karton i siano? Chodzi o stłamszenie i zabranie światła? I to wystarczy? A jak długo trzeba tak ten perz dusić? Domyślam się, że przez jeden sezon wegetacyjny... Brzmi to wszystko obiecująco.

      Usuń
    4. rzeczywiście zrobiliśmy odwrotnie, czyli karton a na to (niestety za mała) warstwa słomy. perz sobie z tym świetnie poradził :) dzielne ziółko!
      kolega zostawił na sezon wielką hałdę siana i też zadusił tym perz. podejrzewam, że po tym jeszcze trzeba "przepielkę" poczynić, dla pewności, z raz, może dwa, i powinno to coś dać.

      Frajdo, teoretykiem nie jestem, ale myślę, że to właśnie o to chodzi, żeby zadusić, zabrać światło. choć ja w tym sezonie postawiłam jednak na pielenie i potem jeszcze zakrywanie (grządki "inwestowane" na przyszły rok:) )

      aha! spróbujcie bułeczki zrobić (drożdże, ciut cukru, ciut soli, mąka, jaja, nasionka i KEFIREK). rewelacja!!!
      a ricotty jeszcze nie robiłam :) pewnie pokuszę się niedługo.
      pozdrawiam cieplutko i słonecznie

      Usuń
    5. Robię bułeczki, a właściwie ciastka krucho-drożdżowe w bułeczkowatym kształcie wg książki "Całuski pani Darling" M.Musierowicz (rozdział: "Ciasteczka Angeliki"). Do tej pory wykonałam mnóstwo wariacji i nie mogę jakoś się przemóc, żeby zrealizować inny przepis na jakiekolwiek inne bułeczki - tak kocham te właśnie. Ale zajrzę do Ciebie, bo może znajdę ten przepis z kefirem? Pozdr. F.

      Usuń