wtorek, 1 grudnia 2015

Drugie śniadanie z przyprawami

Drugie śniadanie zjadamy w domowych pieleszach w weekendy. Najprościej jest podać chleb z miodem i banana albo jabłko do przegryzienia i jest to bez wątpienia bardzo zdrowe śniadanie. Wszelako pracuję nad sobą, żeby unikać cukru, który i tak jemy, bo lubimy. Zrobiłam zatem biały serek z jogurtem naturalnym, dodałam pajdy chleba i półmisek z przyprawami:

 

 Na talerzu znalazły się kopczyki usypane z następujących przypraw:
- papryka słodka wędzona
- papryka słodka
- kminek
- cynamon
- wegeta natur
- przyprawa-gotowiec do masła
- zioła dalmatyńskie

Idea polegała na tym, że należało sobie posmarować chleb twarożkiem, a potem posypać wybraną przez się przyprawą. Kroiliśmy kanapki na mniejsze kawałki, takie na jeden kęs, na wypadek, gdyby konsumpcja wykazała, że którejś przyprawy się nie lubi.
Szybko doszło do produkcji kombinacji i degustacji tychże.
A potem Hania pomieszała na talerzu wszystkie przyprawy i bawiła się, że wróży z nich naszą przyszłość.
Mieszankę ową dodałam do fasoli Jaś w szarym sosie, którą bardzo lubimy (tzn. dorośli, bo Dziatwa je niechętnie).
Jeszcze nigdy nie zjedliśmy tak obfitego drugiego śniadania.
Może i Wy, Drodzy Czytelnicy, spróbujecie?

Dawne zastawy stołowe - Jabłońska Teresa


P.S. W trakcie jedzenia, żeby było bardziej intelektualnie,:) zrobiłam pogadankę o przyprawach, gdyż jestem świeżo po lekturze literatury w tym temacie (T. Jabłońska, "Dawne zastawy stołowe").

Przytaczam tu to, co mi się utrwaliło, może się Wam przyda przy podobnej okazji?
Otóż w szlacheckich dworkach były w zasadzie dwie apteczki. Obie zamykane na klucz, który nosiła ochmistrzyni/gospodyni domu. W jednej z nich rzeczywiście były leki: zioła, nalewki lecznicze i tego typu medykamenty, które pomagały przy chorobach domowników, w czasach, gdy o skuteczną pomoc lekarską było trudno. Druga zaś apteczka mieściła w sobie bakalie i zamorskie przyprawy zwane korzeniami (ale dlaczego tak? Nie pamiętam, a może tam nie wyjaśniono). Specjały owe były, jako się rzekło, trzymane pod kluczem i wydzielane w niewielkich dawkach, zwykle z okazji uroczystości domowych. No, chyba, że gospodarz chciał się popisać tym, jak jest majętny, gdyż stać go na częstowanie gości dużą ilością zamorskich przypraw. Przyprawy owe były bowiem bardzo drogie, bywało, że cenniejsze niż złoto.
Przy okazji wydało się, że Młodzież jednak nie wie, które przyprawy wsypuje się do piernika. Ujawniłam je, a przy okazji wynikła kwestia nazwy piernika. Pierny, czyli pieprzny. Do pierników  swego czasu dodawano pieprz i to sporo. Stąd pochodzi jego nazwa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz