czwartek, 21 stycznia 2016

Wędrująca woda

Jak to jest, że woda w drzewach wspina się na wiele metrów w górę? Pokazuje to proste doświadczenie, które tylko mi mgliście kojarzyło się z chromatografią bibułową.

To dzięki wspaniałym właściwościom wody, a dokładniej jej cząsteczek, tfu, drobin (mnie uczono w szkole o cząsteczkach, ale w nowych podręcznikach do przyrody pisze się o drobinach. Jakoś nie mogę polubić tej zmiany). Przyciągają się one mianowicie do siebie (i do otaczających je ścianek bardzo wąskich, długich rureczek, które ciągną się przez całe drzewo) bardzo skutecznie, tak, że te drobiny wody, które tam na górze wyparowują z liścia ciągną za sobą następne drobiny wody, tak jakby trzymały je za rączkę i nie chciały puścić.  Tyle byłam w stanie wydukać z siebie a vista. Potem dopiero poczytałam o zapomnianych już szczegółach, a najfajniej opisano je chyba TUTAJ (z filmikiem włącznie, choć on raczej dla starszaków).
O kohezji i adhezji nie mówiłam - jeszcze za mali.
Można zbudować własny model tego zjawiska. Przydatna jest miska, rolka papieru toaletowego i woda. Należy zmontować konstrukcję o taką:



... i zapytać Młodzież do jakiej wysokości dojdzie woda. Zaznaczamy na papierze kreską typowaną przez nieletnich wysokość i pozostawiamy doświadczenie samo sobie na resztę popołudnia, a nawet na noc. Wygrał Jurek, ja i Hania byłyśmy zbyt wielkimi optymistkami.




Teraz wyłoniło się pytanie - dlaczego woda nie poszła wyżej, tak, jak w drzewie? Odpowiedzi padły różne, już nie pamiętam jakie (bo to jednak było przed Świętami), ogólnie ujmując podejrzewam, że jednak papier toaletowy nie ma tak pięknych kapilar, jak pierwsza lepsza brzózka. No i papier toaletowy zaczął się rozwijać pod wpływem ciężaru wody (myślę, że gdyby tak umieścić rolkę na słupku i przedłużyć doświadczenie - mogłaby się rozwinąć sama). No i jeszcze przecież woda paruje z całej powierzchni papieru. Aspektów tego zagadnienia jest wiec sporo.


Tak naprawdę do obserwacji tego zjawiska zainspirował mnie najmłodszy Jacek, który poznaje uroki korzystania z nocnika i po wypełnieniu go wiadomą cieczą z napięciem obserwuje, jak papier toaletowy nią nasiąka. Potem dorzuca kolejny kawałek. I jeszcze jeden... Wreszcie osiąga stan, w którym cały nocnik zasłany jest papierem toaletowym, a ten już nasiąkać nie chce. No i koniec doświadczenia. Aż do następnego korzystania z nocnika:)

2 komentarze: