wtorek, 26 czerwca 2012

11 Questions Tag



Ta ciekawa skądinąd zabawa zeżarła mi mnóstwo czasu, ale też pozwoliła mi odpowiedzieć na pytania, które rzadko sama sobie zadaję. Jej zasady wklejam dla Autorów tych blogów, którzy padną ofiarą moich wyborów: 

1. Każda wyznaczona osoba odpowiada na 11 pytań  zadanych przez tzw. Taggera (czyli przeze mnie w tym wypadku)
2. Następnie wybiera się 11 nowych osób do Tagu i łączy w swoim poście.
3. Należy utworzyć 11 nowych pytań dla osób oznaczonych w Tagu i napisać je w tym Tagowym poście.
4. Należy wymienić w swoim poście osoby, które otagowałaś/eś (z podlinkowaniem włącznie).
5. Postarać się trzeba by nie oznaczać osób, które już są oznakowane. 

Zaproszenie do tej zabawy traktuję, jak wyróżnienie. Dziękuję serdecznie tym, którzy mnie zaprosili, a są to:

K z bloga "Do dzieci z pasją":
1. sowa czy skowronek? Skowronek.
2. wózek czy chusta?Wózek, wszak kręgosłup ma się jeden.
3. poradniki czy intuicja? Poradniki wsparte intuicją lub odwrotnie
4. dom czy mieszkanie? Mieszkanie (kto by wysprzątał te powierzchnie?)
5. optymistka czy pesymistka?A różnie...
6. praca zawodowa czy praca domowa? Teraz domowa.
7. edukacja domowa czy szkoła? Szkoła, wierzę w polską szkołę.
8. rower czy auto? Auto, najlepiej z kierowcą.
9. prywatka czy bal? Bal!!!
10. film czy książka? Książka, ma się rozumieć. A po lekturze można ewentualnie to samo zobaczyć na ekranie.
11. miasto czy wieś? Na razie miasto.

Gosia z "Tominowa":
1. góry czy morze? Raczej góry, ale od morza się nie odżegnuję. 
2. torebka mała czy duża? Plecak, rozmiarami dostosowany do okoliczności.
3. szarlotka czy sernik? Jedno i drugie.
4. kawa czy herbata? Herbata zdecydowanie.
5. naukowiec czy artysta? Ciągle się zastanawiam.
6. spacer czy bieganie? Spacer.
7. prasowanie czy odkurzanie? Prasowanie, bo można równocześnie oglądać film.
8. pierogi czy schabowy? Pierogi!!!
9. filiżanka czy kubek? Filiżanka+ wielki dzbanek pełen herbaty.
10. nowe czy stare? Jedno i drugie.
11. ogórek małosolny czy kiszony? j.w.



A teraz moja jedenastka, jak przystało na blog - przyrodnicza (no, prawie):
1. na pustynię czy do dżungli?
2. na szczyt czy do jaskini?
3. w śniegi czy w tropiki?
4. futerkowe czy niefuterkowe?
5. na słodko czy na słono?
6. przez mikroskop czy przez lornetkę?
7. Afrykanin czy Azjata?
8. ciemnozielony czy jasnozielony?
9. kokosowy czy laskowy?
10. noc czy dzień?
11. roślinożerne czy mięsożerne?



A do kogoż popłyną przez sieć te intrygujące pytania? Oto lista blogów (kolejność przypadkowa):



piątek, 15 czerwca 2012

Konkurs Na Najdziwniejszą Truskawkę

W pełni sezonu truskawkowego ogłaszam Konkurs Na Najdziwniejszą Truskawkę. Mam nadzieję, że Truskawka - laureatka przebije w dziwności swej nasz egzemplarz:






Ten ciekawy okaz Hania dostała w prezencie od Pani sprzedającej na straganie jarzynowo-owocowym w pobliżu naszego bloku. Truskawa była też ogromna! Niestety jej smak zawiódł nas. "Kwaśna Woda" - tak można by nazwać tę odmianę, gdyby nam to było dane. W naszym konkursie nie smak jest wszelako decydujący, ale image!

Zanurkujcie wśród krzaczków, przeszukajcie ogródki i sfotografujcie to, co znajdziecie, a zdjęcia ciekawych owoców przyślijcie Drodzy Czytelnicy na adres: frajdaprzyrodnika@gmail.com do końca czerwca

Ogłoszenie wyników w pierwszych dniach lipca.

Nagroda: słoik Dżemu Truskawkowo-Rabarbarowego Babci Marty i Dziadka Leszka, który jest przesmaczny, wykonany ręcznie z pachnących owoców i ogonków liściowych z własnego ogrodu, bez oprysków, konserwantów i wypełniaczy. Smakuje niebiańsko! Mocno się zastanowimy, zanim go sobie odejmiemy od ust.

Jury: Hania, mama, tata, Jurek (członkostwo honorowe), Babcia i Dziadek.

Słój wyślemy w granicach Europy, a gdyby laur uzyskała Truskawa pozaeuropejska (szczególnego zagrożenia upatruję w amerykańskich...) - wyślemy do przedstawicielstwa w Europie :).

Czekamy niecierpliwie!

wtorek, 12 czerwca 2012

Chomik

Zamieszkała z nami niedawno. Ma na imię Perełka (vel Masełka, masełko bardzo lubi). Jest samiczką chomika dżungarskiego i kompromisem, bo Hania tak naprawdę chce mieć własnego konia...

Jak zrobimy lepsze zdjęcie - wkleję:)

Od dłuższego czasu wiedziałam, że głaskanie psa na podwórku i kota u Babci nie wystarczy.

Zdecydowaliśmy się na chomika. Jest on dobrym pomysłem na samodzielną hodowlę małego dziecka, bo:
- nie jest kosztowny (chomiczek 10 zł, klatka z karuzelką w środku 50 zł, wiórki starczające na dłuuugo 3zł, a sianko z dziadkowego ogródka - gratis!)
- jest praktycznie wszystkożerny, a je naprawdę niewiele (unikamy rzeczy solonych czy słodzonych oraz wszelkiej chemii w posiłkach:)
- nie jest absorbujący (tzn. zajmuje Hanię przed i po przedszkolu, wszystkie koleżanki Córki go odwiedzają i dokarmiają, ale chomik przetrwa również, a może nawet odetchnie z ulgą, gdy pierwsza fala fascynacji się przetoczy)
- nie wydziela praktycznie żadnej woni, w pokoju pachną jedynie drewniane wiórki, odchody są mikroskopijne
- dobrze znosi nasze weekendowe wyjazdy, a na dłuższy wakacyjny wyjazd szukamy jej dobrego domu
umożliwia ciekawe obserwacje (czyszczenie futerka, napełnianie toreb policzkowych, kopanie itd)
- uczy odpowiedzialności i wrażliwości na potrzeby innych (nie wystarczy karmić i zmieniać ściółki, zwierzak nie brany do ręki dziczeje i gryzie)

Nabyliśmy przez Internet piękną książeczkę Lecha Wilczka pt.: "Chomiki" (Warszawa, Nasza Księgarnia, 1968) - jest w niej sporo ciekawych, choć czarno-białych fotografii i gawędy o chomikach napisane bogatym  językiem. Książkę uzupełniają moje i Dziadków opowieści o chomikach syryjskich, które też miałam, gdy byłam małą dziewczynką.

Perełka na początku była bardzo płochliwa, zwłaszcza, że Jurek chciał ją MOCNO głaskać. Teraz jednak okrzepła w nowej sytuacji, dzielnie zwiedza biurko i tapczan (właśnie przechadza się przed monitorem). Nie gryzie, czym nas straszono. Hania traktuje ją bardzo delikatnie. Sama przypomina też o tym, że trzeba zmienić wiórki (i robi to też prawie sama z moją niewielką pomocą), pamięta o karmieniu i codziennym "wyprowadzaniu" zwierzaka na spacer, czyli poza klatkę. Chomik był też z nami na podwórku, kopał w piaskownicy, myszkował w trawach. Podwórkowy spacer ma swoje ryzykowne strony (np. możliwość spotkania z kotami), ale mimo to jest miły.

Pierwszy zwierzak (zwłaszcza w bloku)? CHOMIK!!!


P.S. małym druczkiem: Gwoli uczciwości trzeba dodać (bo z własnego doświadczenia wiemy), że chomiki owszem przegryzają różne rzeczy, np kable od komputera czy bieliznę pościelową (na przestrzał!), robią sobie spiżarnie w niewygodnych dla człowieka miejscach (np. za meblami kuchennymi, które trzeba odsuwać, gdy szczątki organiczne zaczynają się rozkładać). Żyją krótko (a więc nasze Dziecko oswoi się z tematem odchodzenia, ale za mądrą radą Babci, o krótkim życiu chomików powiedzieliśmy Hance zawczasu).

wtorek, 5 czerwca 2012

Jak nie zrobiłam pudełka sensorycznego

Pudełko sensoryczne to pojemnik, w którym znajdują się przedmioty stymulujące zmysły dziecka.  Jest wskazane dla dzieci przed rozpoczęciem nauki  szkolnej. Jak wyczytałam w rozmaitych mądrych źródłach pobudza ono również twórcze myślenie, sprzyja skupieniu i wyciszeniu, umożliwia rozwijanie umiejętności manualnych... Ergo: pudełkiem sensorycznym moje dziecko też powinno się bawić.

Pudełka bywają rozmaite. Dla najmłodszych (już siedzące Małolaty, takie, które nawet nie ukończyły roku) wystarczy kilka przedmiotów, którymi można manipulować, wkładać jeden w drugi, przesuwać względem siebie, powinny mieć rozmaitą fakturę, kolory, twardości i wielkości. Można je też wkładać i wyjmować z pudełka w rozmaitej kolejności lub wyrzucać z niego jednym hojnym gestem.

Bardziej "zaawansowane technicznie" pudełka zawierają więcej elementów, coraz drobniejszych, nadających się do przesypywania i chwycenia w dwa palce, np. makarony, koraliki, nasiona itpd.

Można stworzyć pudełko tematyczne, np. z przedmiotami tylko w jednym kolorze, związanymi ze świętami czy innym konkretnym zagadnieniem. Widziałam piękne pudełka z figurkami dinozaurów i ich całym otoczeniem, z żywymi zwierzętami i roślinami łąkowymi, z przyrządami matematycznymi... Ach, długo by wymieniać. Ważne, aby zainteresować Dziecko zawartością. Większe dzieci mogą tu sobie nawet odgrywać rozmaite scenki...

A jeśli nie mamy czasu na specjalne tworzenie pudełka, bo walczymy z cała masą czynności domowych i zawodowych? Zapracowana  Mama przejmować się nie powinna, bo może swojemu dziecku codziennie zapewnić całe mnóstwo pudełek sensorycznych, co Wam, Kochani Czytelnicy, zaraz udowodnię:

Przy wieszaniu prania:
bardzo sensoryczne jest pudełko z klamerkami i miska z rzeczami mokrymi przeznaczonymi do powieszenia. Między pranie i klamerki dziecko samorzutnie wkłada dodatkowe przedmioty.



Przy gotowaniu:
-do dyspozycji u nas jest pudełko z zupami, budyniami i przyprawami.
- rewelacyjna okazuje się szuflada z pokrywkami po garnkach oraz szuflada z rozmaitymi przydatnymi w kuchni narzędziami (sitka, łyżki-kopystki, mątewki, wałek, chochle...)

- i mój jedyny rzeczywisty wysiłek w kierunku wykonania pudełka sensorycznego: tu wsypałam makaron świderki, łyżkę i różne pojemniki, pędzelek Jerzyk dodał sam.

Przy opróżnianiu zmywarki:
- wkładanie sztućców do przegródek (a potem rozwalenie wszystkiego i segregowanie od nowa)
- wyciąganie naczyń, które należy podać mamie, aby wsadziła do szafki. Wszystko odbywa się na czas - jeśli nie zdążysz mamo złapać talerza, to już po nim.

Przy odkurzaniu:
- nasz odkurzacz ma "szafeczkę" na różne ssawki, przyciski do przyciskania, kabel do ciągnięcia, i regulator natężenia wciągania kurzu do przesuwania. Jest bardzo sensoryczny. Wow!

Przy myciu naczyń:
- do garnka lub miski wlać ciepłą wodę i wrzucić kilka plastikowych pojemników, zakrętek od słoików, łyżkę i sitko. Na brzuch duży plastikowy śliniak albo folię. Szmatka do wycierania wody w pogotowiu. A potem i tak trzeba dziecko przebrać.

Po jedzeniu:
- wystarczy blat, mała szmatka (dziecko wyciera, że hej!), miseczka, łyżeczka i kubek niekapek z wodą, można dorzucić mąkę lub kaszę. Voila - blat sensoryczny, jak się patrzy!

Przy wycieraniu podłogi:
- ja wycieram swoją szmatką, dziecko swoją - za każdym razem dostaje inną: ręcznik papierowy, kawałek pieluszki, irchę itd. Zmiotka tez się nada :)

A to wszystko jednego dnia! 

Jakiż potencjał drzemie jeszcze w kosmetyczkach i torebkach mam, w szufladach biurka, szafce ze skarpetkami... Blokadom na meble mówimy nie! (no, chyba, że to jest blokada na szafkę z koszem na śmieci).

Czekam, aż najedzie taki dzień, aż przygotuję mojemu Młodemu prawdziwe pudełko sensoryczne. Podziwiam gorąco Mamy, które takie rzeczy robią. Są naprawdę wspaniałe!!!

P.S. Czynniki stresujące przy zabawie dziecka pudełkiem sensorycznym:
- chęć połknięcia obiektów - szczęśliwie chęć owa mija z czasem, ale zanim minie należy nad Młodzieżą czuwać, albo do pudełka włożyć obiekty, które nie mieszczą się w rolce po papierze toaletowym. Te, które się mieszczą są potencjalnym czynnikiem dławiącym i należy z nich zrezygnować.
- chęć przerzucenia obiektów z pudełka do sedesu - zamknąć łazienkę, zablokować sedes ciężkim przedmiotem
- konieczność częstszego wycierania podłogi i przebierania Małolata - pogodzić się - trudno jest poznawać świat oglądając się na takie drobiazgi
- zwiększenie chaosu w domu, bo elementy z pudełka walają się wszędzie. Tu niech nam przyświeca myśl: "Porządek może mieć każdy. Tylko geniusz panuje nad chaosem". Nie wiem, kto to powiedział, ale działa pocieszająco.