piątek, 9 października 2020

Siejemy drzewa!

Młodzież doszła do wniosku, że nadszedł najlepszy czas na pozyskanie nasion drzew i założenie własnej hodowli w doniczkach. Cóż - spróbujmy sobie wysiać dąb albo kasztanowiec! Dlaczego nie? Mamy już dobre doświadczenia z hodowlą drzew egzotycznych...

Oto nasze awokado (smaczliwka wdzięczna):

Awokado widoczne z lewej strony (z prawa-kurkuma, która nie jest drzewem, ale już przerosła awokado:)
 

Roślina ta pochodzi z Meksyku. Podobno jest to drzewo dorastające do 24 m wysokości. Ciekawe, czy jest szansa na to, że zakwitnie nam w doniczce?

Tamarynd(owiec) indyjski wbrew nazwie podobno pochodzi z Afryki wschodniej (za Wikipedią) - logiki w nazwie tu nie ma, ale sprawdza się przynajmniej informacja, że drzewo to jest wiecznie zielone - już zeszłej zimy zaobserwowaliśmy, że drzewka nie zrzucają liści na zimę. Za to wieczorową porą liście zwijają się i zwieszają w dół, jakby chciały zasnąć. Takie ruchy roślin to nyktynastie=ruchy senne. Tamarynd osiąga 20 m wysokości, ale na razie mieści się na naszym parapecie:)


Do skrzynek z ziemią włożyliśmy kasztany i żołędzie oraz jeszcze inne nasiona znalezione na spacerze (głóg, dereń, rajska jabłoń...). 

 

Tu kasztany, jeszcze w trakcie "siania". Już widzimy tę dżunglę w skrzynce oczami wyobraźni:)

Postawiliśmy je na balkonie i tam mają w założeniu pozostać do wiosny. Wyczytałam, że nasiona kasztanowców najlepiej wkładać do ziemi, gdy są jeszcze świeże, nie wolno zostawiać ich do przesuszenia w domu na zimę, bo wiosną nie zmobilizują się do wykiełkowania. Można je też przechować w chłodnym miejscu w zwilżanym regularnie piasku. Mamy jeszcze pestki ze szczególnie smacznych czereśni, ale one z kolei potrzebują być przemrożone przez co najmniej kilka dni - dlatego przed wysiewem należy je umieścić w zamrażarce

Zobaczcie, jakie przykładowe ciekawostki drzewiaste znaleźliśmy we wrocławskim Ogrodzie Botanicznym:

Parczelina trójlistkowa z Ameryki Północnej ma takie nasionka. Ładne prawda? I na dodatek przystosowane do rozsiewania z wiatrem (wiatrosiewność=anemochoria)

A to azjatycki mydleniec wiechowaty. Nasiona mieszczą się w efektownych torebkach.


wtorek, 6 października 2020

Na sen

Młodzież doszła do wniosku, że zmontuje sobie własnego pomysłu wieczorny napój sprzyjający zasypianiu. Lektura i matczyne sugestie pozwoliły Młodym skomponować następujący zestaw ziół zaczerpniętych z zasobów dziadka:


- liść melisy

- liść mięty pieprzowej

- szyszka chmielu

- koszyczek rumianku

- płatki róży pomarszczonej

- kwiat lipy

 

 

 

 

Proporcje dowolne, choć miały być równe.

Zioła wymieszano ręcznie w miseczce i upchnięto "na wcisk" do słoiczka ze stosowną etykietą. Wieczorową porą parzymy pod przykryciem przez 10-15 minut, albo do czasu, gdy temperatura pozwala na spokojne wypicie, najlepiej przy lekturze "Dzieci z Bullerbyn". 

Czy działa? Hm, hm. Z czym tu porównać, skoro i tak się zasypiało dobrze? Wszelako literatura fachowa obiecuje, że rośliny powyższe (z wyjątkiem różanych płatków, które dodajemy dla ładniejszego koloru suszu i aromatu) mają działanie wyciszające i rozluźniające. Wypróbujcie na sobie Drodzy Czytelnicy:)


poniedziałek, 28 września 2020

Wykład inauguracyjny DFN 2020

Warto go wysłuchać. Gdy już przebrniecie (lub pominiecie) wybitnych Panów, którzy gadają na początku dotrzecie w 12 minucie do wykładu prof. Chybickiej z Wrocławia, która z wielkim oddaniem ratuje dzieci chore na raka w naszym mieście. To dzięki jej energii i uporowi znalazły się środki na to ważkie przedsięwzięcie i powstała nowoczesna placówka ratująca życie. 

 


Wykład ten przypomina jak ważne jest zabranie Młodemu z zasięgu wszelkich ekranów, wypchnięcie go na podwórko i wymuszenie ruchu. A najlepiej zmobilizowaniu się rodzica ku tej samej czynności. Chyba kupię sobie krokomierz, żeby sprawdzić, czy robię te wyznaczone przez WHO ilości kroków dziennie, które zapobiegną naszemu chorowaniu. 

Sprawdziły się u nas:

- wspólne wycieczki rodzinne w teren przy okazji weekendu w ciekawe, choć bliskie miejsca (tzw. mikrowyprawy)

- badminton na podwórku pod blokiem

- samodzielne spacery dzieci, w czasie których miały do wykonania zadanie, np. sfotografować 20 gatunków drzew i krzewów w okolicy

- wyjścia i zabawy z dziećmi-sąsiadami pod blokiem (poza tymi, gdy młodzież dochodzi do wniosku, że będą razem siedzieć i gapić się w ekran)

- spacery z psem sąsiadów

- "walka" chłopców z tatą, który ćwiczył już aikido, karate, kung-fu... i ma w głowie zasobnik chwytów i zabaw, które są dla nich wyzwaniem

- umiłowanie dziecka dla koni i co za tym idzie - wyjazdy do stajni, jeździectwo itd. czyli znalezienie formy ruchu, która sprawia wielką przyjemność.

- jazda na rowerze (mamy upadki i wzloty) 

- pływanie (używamy gdy tylko się da, ale nieregularnie, a zimą to już w ogóle - tylko, gdy szkoła zmobilizuje)

- sumo (ale tylko, gdy na dworze popołudniami zimno i ciemno, a w tym roku chłopcy w ogóle jakoś nieskorzy)

- porządki domowe (matka-kapral nakazująca odkurzanie, wycieranie podłogi, opróżnianie i ładowanie zmywarki, składanie prania i prze śladująca codziennie młodzież tymi nudnymi czynnościami, nawet w niepogodę)

Nie sprawdziły się (ale może u Was będzie inaczej):

- ping pong (choć stół z betonu stoi pod blokiem)

- guma do skakania (mimo, że matki skakały dzielnie, bo to zabawa naszego dzieciństwa, młodzież jakoś nie podchwyciła tematu)

- piłka nożna (bo rodzice nie są kibicami...)

- piłka żadna (choć po drugiej stronie ulicy tkwią, jak byk szkolne boiska do kosza i inne)

- rolki (choć łyżwy w przedszkolu były lubiane, ale tutaj chodziło raczej o współjeżdżenie z rówieśnikami)

- wychodzenie na spacer z własnym kotem (boi się, ale nasi sąsiedzi regularnie wychodzą z dwoma kotami na smyczy)

- narty (i to wina nie-narciarskich rodziców), ale przynajmniej sanki są zawsze lubiane, jeśli tylko jest śnieg oczywiście)

Odpadły (przez COVID-19):

 - szwendanie się po muzeach, sklepach, wystawach, bibliotekach itpd.

- wysyłanie dzieci grupowo (u nas dzieci 3, więc już jest grupa) na duże zakupy, które trzeba przynieść na własnych plecach do domu

Przybyło (przez COVID-19):

- chodzenie na piechotę do biblioteki i dentysty, miast wozić się tramwajem w godzinach szczytu zatłoczonym na maksa), ale to na razie praktykuje jedynie Matka Rodu:)

wtorek, 8 września 2020

Kot jaki jest, każdy widzi

Ale każdy widzi kota inaczej. Rysunki kotów sporządza męska frakcja naszej rodziny. Poprzestają na ołówkach (okazjonalnie cienkopisach), ale za to rozmaitych. Nabyto różne rodzaje ołówków i gumek, i dalejże portretować futrzaki. Chwalę się, bo mam prawdziwych Artystów! A kot jaki zadowolony:) 

Jest to kolejny dowód na to, jak fascynacje i zainteresowania rodziców udzielają się dzieciom. i jeszcze zaczynam poznawać, spod której ręki wyszedł dany obrazek, bo każdy Artysta ma swój charakterystyczny styl:) 




















Rysowaliście z Dzieckiem swojego psa? Chomika? A może gołębia zza okna? Jeszcze nie?! Spróbujcie, póki obowiązki szkolne jeszcze nie tak uciążliwe...