środa, 27 lipca 2016

Klimaty "Starej baśni"

Prawdziwy Mężczyzna musi mieć dzidę. 
A najlepiej kilka.

Dzida kupiona w Czaczu na targu staroci - Tata dorobił do niej drzewiec:



Dzida strugana scyzorykiem:



Dzida z ostrzem krzemiennym mocowanym sznurkiem nylonowym (skrytykowana przez matkę za użycie nylonu, jako niestylowego):



Dzida z ostrzem krzemiennym mocowanym korą wierzbową pociętą na pasy (bardziej stylowe i po wyschnięciu tez sie trzymało:



W finale miała być dzida, w której grot łączy się z drzewcem klejem wykonanym z żywicy i węgla drzewnego (wcześniej przetestowaliśmy jego skuteczność), ale zebraliśmy za mało żywicy i się nie udało.

Aby wykonać dzidę z ostrzem krzemiennym trzeba:
- umieć rozpoznawać krzemienie ("Mamo, czy to krzemień?")
- zebrać je w dużej ilości (nasze zostały wydłubane z drogi gruntowej, którą miały w zamyśle pierwotnym utwardzić)
- metodą odłupkową wykonać ostrza - oto zdjęcie warsztatu:


Naczynia z wodą miały służyć do rozpalania ognia z wykorzystaniem promieni słonecznych, ale świeciło za słabo, albo rozpałka niedobra (kora brzozy), albo za słabo skupiały światło.... (koncepcji było wiele)
 
Żeby nie zawężać się do dzid Jurek potrenował z siekierką (przy rozpalaniu ogniska) oraz sierpem (niechlubne przycięcie wystawy tematycznej w ośrodku edukacji przyrodniczej, spuśćmy na to zasłonę milczenia...)

Co Prawdziwy Mężczyzna robi z dzidą?
- dźga podłoże gruntowe
- rzuca w siną dal
- rzuca do ustalonego wcześniej celu
- używa do dłubania w drewnie, glebie, ognisku i kiełbasce
- próbuje na niej upiec kiełbaskę
- upycha do ogniska czekając aż koniec się rozżarzy - można nim potem kreślić ładne kółka na tle ciemniejącego nieba, fajnie się też dymi, choć ostra końcówka zanika i otrzymujemy zwykły, nadpalony kij.


W tych realiach niewiasty niewiele mają do roboty i mogą się oddać babskim plecionkom:



Dodatkowe atrakcje:
- rozpalanie ogniska typu "tipi"



- ziemniaki pieczone w ognisku



- mleko od szczęśliwej krowy z niezbieraną z niego śmietanką, nieprzegotowane oraz surowe jaja od szczęśliwych kur (żółtko wrzucane do kaszy na śniadanie)
- codzienny kurs wyszukiwania kleszczy i energicznego usuwania ich z różnych zakątków ciała
- przedzieranie sie przez puszczę w poszukiwaniu żywicy i jagód (czyt. drogi)
- kąpiele w jeziorze zamiast pod prysznicem








4 komentarze:

  1. Jakbym czytał o mojej młodości i biwakach, wtedy jeszcze "na dziko" z Ojcem :) SUPER!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, ze Autor tej wypowiedzi (tudzież pięknego bloga) jest nadal młody i kontynuuje biwaki na dziko:)

      Usuń
  2. Ostatnie zdjęcie jest przecudownie, nostalgicznie zachęcające żeby nie na basen a nad jeziorka jeździć i pływać, pływać i odpoczywać :)
    No i ziemniaki z ogniska wcinać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I najczęściej oprócz nas nikogo tam nie było:)

      Usuń