środa, 3 stycznia 2018

Sylwester z dziećmi

Możliwe, że skapcaniałam. Było mi cudownie nie wkładać butów na obcasie, nie malować rzęs, nie pić szampana (nie lubię), nie tańczyć przy muzyce, jaką mi włączą na siłę, w tłoku i dymie tytoniowym na dodatek. Zabawialiśmy się w ten wieczór z naszą Młodzieżą i było wspaniale! 

Z  okazji nadejścia Nowego Roku:

pozwoliliśmy im nie spać do północka, a oni dzielnie wytrwali, nawet najmłodszy, który i tak wstał o zwykłej porze następnego dnia.

- zrobiliśmy konkurs na rozpoznawanie muzyki z bajek i filmów dla dzieci. Ja z Hanią i laptopem stanowiłyśmy drużynę damską, a Tata z chłopcami i tabletem - grupę męską. Naradzaliśmy się szeptem i puszczaliśmy sobie nawzajem różne kawałki muzyki filmowej, a grupa przeciwna miała podać właściwy tytuł filmu. Za podglądanie naszego ekranu dałyśmy chłopakom punkt ujemny, bo oczywiście była tabelka i punktacja.

- nadmuchaliśmy mnóstwo balonów w różnych kształtach. Można się nimi zabawiać rozmaicie, np.

przykleić do sufitu lub ściany pocierając je intensywnie o rękaw ubranka lub o własna fryzurę,


utworzyć z ułożonych baloników obrazek,

 

odbijać balon wspólnie jak najdłużej, aby nie dotknął podłoża, ani żadnego sprzętu domowego,
wyrzucić wszystkie balony jednocześnie do góry!
rzucać balonami do celu (co jest trudne, bo balony są lekkie i nasze cele ich nie obchodzą),
próbować wydawać z balonami rozmaite dźwięki, najciekawiej brzmią podłużne balony uderzające zamiennie w parkiet - brzmi w nich odgłos napiętej na bębenku membrany

 - napełniliśmy wannę wodą po brzegi, wsypaliśmy do niej zieloną, pachnącą sól kąpielową (prezent podchoinkowy) i cieszyliśmy się kąpielą w różnych konfiguracjach ("Mamo, czy mogę wejść do twojej wanny?").

- graliśmy we wszystkie podane w instrukcji wersje gry Dobble, a Ojciec rodu wymyślił na chybcika jeszcze jedną wersję

- wznieśliśmy toast w prawdziwych kieliszkach wypełnionych kombuchą, którą dostałam onegdaj od Psa w swetrze, a która bardzo się do tego nadaje, gdyż bąbelkuje, jak szampan, a za to wspiera florę jelitową.

- pozwoliliśmy na oglądniecie kawałka ulubionej bajki, tańce przy wybranej muzyce (Jacek zażyczył sobie muzę do filmu R. Polańskiego "Piraci". Fajna jest, ale tańców przy niej nie było:), wreszcie jakoś przebolałam włączenie na trochę koncertu w Zakopanem, gdzie straszyli hałasem i światłem biedne kozice w TPN, o niedźwiedziach nie wspominając. Osobiście wybrałam ten kawałek z Andre Rieu, ciągle nim Dziatwę uszczęśliwiam, bo to takie efektowne:



- strzelaliśmy z antywstrząsowych woreczków foliowych pełnych powietrza, w które pakuje się delikatny sprzęt elektroniczny w pracy Tatusia. Przypadło po trzy wystrzały na łebka - należało na woreczek wskoczyć lub nadepnąć energicznie. Chomik zniósł to dzielnie.


- w finale popatrzyliśmy przez okno, jak bliźni wypuszczają swoje złotówki w niebo w ilościach niebotycznych (chore, ale ładne:) i poszliśmy spać.


Wszystkim Czytelnikom życzymy dużo zdrowia
 w Nowym Roku!!!



4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. A dziękujemy, takich życzeń nigdy zbyt wiele.

      Usuń
  2. Ojej! Zmęczyłam się tą imprezą od samego czytania! My poszliśmy spać jak dzieci - po bajce. O północy obudziły nas fajerwerki w ilościach nieporównanie mniejszych niż w mieście, no to przewróciliśmy się na drugi bok i znowu hasaliśmy z baranami Morfeusza. A rano szukałam właścicieli domowego ptactwa wodnego, które świętowało na naszym oczku wodnym :)
    Najlepszego w Nowym Roku! Oby był szczęśliwy, spokojny i ZDROWY!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym tak chciała, ale z Młodymi nie ma o tym mowy. Takie czasy, że dzieci każą matce sylwestrować:)

      Usuń