sobota, 11 lipca 2020

Zielona kuchnia

Poniżej przepisy na potrawy, które umożliwiają dokarmienie Dziatwy (i dorosłych) zieleniną. Odbywa się to bez komentarzy typu: "Po co tyle zielonego? Nie jestem królikiem!" oraz "Blee, mamo, nie posypuj wszystkiego natką!)", a także "Nie znoszę szpinaku...". Wszystko  zjedli
 i nikt nie dyskutował. 

Zielone kluski w zielonym sosiku



Pierwsza potrawa jest wariacją przepisu z książki "Musierowicz dla zakochanych" (Akapit Press, 2008), gdzie kluseczki owe zwą się Malfatti z Mantui. Zainteresowanych oryginalnym przepisem odsyłam do tej przemiłej lektury, a tu podamy w zarysie skład. W zarysie, gdyż kluseczkowe proporcje nie muszą być ścisłe. 
Wzięłam: 
- opakowanie mrożonego szpinaku
- kostkę twarogu
- 3 jaja
- masło
- młodą cebulkę
- mąkę pełnoziarnistą
- przyprawy (sól, pieprz, gałka muszkatołowa, kurkuma, czosnek...)

Szpinak należy rozmrozić (można podgrzać w garnku) i odcisnąć nadmiar wody na sitku. Sporo jest tej wody o głębokim kolorze zielonym, a zatem jej nie wylewamy tylko zostawiamy sobie na później, do sosu.  Cebulkę trzeba zeszklić na maśle i po ostudzeniu dodać do twarogu, szpinaku i mąki oraz startego ząbka czosnku. Przyprawić. I teraz: Pani Musierowicz sugeruje konsystencję ciasta, jak na kluski kładzione, czyli raczej lejącą się. Zapomniałam jakoś o tym i sypnęłam mąki, tak, że konsystencja wyszła o wiele bardziej gęsta. Ale mimo to kluseczki wyszły nie za twarde, jedynie wizualnie okazały się może trochę mało eleganckie. Przykryłam je sosem: zielona woda, odrobina masła, mąki i serka mascarpone (nie miałam śmietanki). Jest to potrawa sycąca, smakowita i naprawdę BARDZO ZIELONA!

Druga zielenizna to ZIELONA ZUPA z warzyw o takiejż barwie, które znalazłam w lodówce. Są to: 
- kilka różyczek brokuła
- nać z selera z łodygami
- kawałki pora (te zielone, bo białe zjedliśmy w sosie musztardowym)

Nadałyby się też brukselki wyjęte z mrożonej zupy (młodzież nasza zawsze odwala brukselki niestety, a tu by były zamaskowane), groszek, fasolka szparagowa, bób, szczaw, pietruszka i ziemniaki, jako neutralne w barwie wypełniacze. U nas jednak powyższe trzy warzywa wypełniły garnek dość obficie. Wrzuciłam je do wrzątku i gotowałam do miękkości z przyprawami. Przyprawy są tu istotne, gdyż zupę trzeba sobie dosmaczyć według własnych upodobań. U nas były to: przyprawa Kamisa do ziemniaków, czubryca, wędzona i słodka papryka, kminek mielony, pieprz, kurkuma, a nawet trochę curry. Nie od rzeczy byłby czosnek, a nawet odrobina soku z cytryny dodana na końcu, dla zaostrzenia smaku. Miękkie warzywa trzeba zmiksować na gładko, dodać masło i sól, i jeszcze przyprawiać, do osiągnięcia właściwej smakowitości. Do tego robimy grzanki z pełnoziarnistego chleba, gdy są już lekko podsuszone dodajemy pestek z dyni, a one mile się prażą wzbogacając potrawę o dodatkową zieleń i aromat. Tłuszcz do tych grzanek i pestek dyniowych nie jest potrzebny, robiłam je na suchej patelni. Osobno na talerzyku podałam liście tymianku, bazylii i curry z domowej hodowli parapetowej. W całości, dla tych, którzy mieli na nie nastrój. I tak zjedliśmy. Do dna!



Ponieważ potrawy są zielone wpisują się w projekt Bajdocji "Pod kolor"
Zaproszenie i reguły
Lista uczestników


 

Nasza ziołowa hodowla balkonowa, trochę już oskubana:)

3 komentarze:

  1. U nas ostatnio gotuje córka, więc jej pokaże te przepisy. Zwłaszcza ten Musierowiczowej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepiej od razu całą książkę, bo jest udana. Smacznego!

    OdpowiedzUsuń